Eveline, Extra Soft, Balsam odżywczo-energizujący

Eveline, Extra Soft, Balsam odżywczo-energizujący


Zużywanie balsamów o dużej pojemności trwa u mnie miesiącami. Mimo to i tak kupuję opakowania typu XXL, bo bardziej się opłacają. Lubię też produkty z pompką, dzięki której aplikacja jest bezproblemowa. Dziś możecie przeczytać właśnie o takim produkcie. Szczerze mówiąc, nie wiem, czy jeszcze jest dostępny w sprzedaży.




Eveline, Extra Soft, Balsam odżywczo-energizujący
Pojemność: 500 ml
Dostępność: drogerie
Cena: ok. 15-18 zł


Opakowanie:
Jak już wspomniałam jest wygodne. Co mnie jednak razi to szata graficzna. Sami spójrzcie, ile napisów znajduje się na przodzie buteleczki, zarówno w języku polskim jak i angielskim. Troszkę za dużo tego.


Skład:
Co ciekawe, w składzie nie dopatrzyłam się parafiny. Jest za to DMDM Hydantoin.

Aqua, Glycine Soja Oil, Urea, Glycerin, Argania Spinosa Kernel Oil, Octyldodecanol, Dimethicone, Acrylates / C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Triethanolamine, Isopropyl Myristate, Dicaprylyl Carbonate, Butyrospermum Parkii Butter, Hyaluronic Acid, Butylene Glycol, Laminaria Hyperborea Extract, Panax Ginseng Root Extract, Panthenol, Allantoin, Betaine, Glucose, Polysorbate 20, PEG-20 Glyceryl Laurate, Tocopherol, Linoleic Acid, Retinyl Palmitate, Phenoxyethanol, Methylparaben, Butylparaben, Ethylparaben, Propylparaben, DMDM Hydantoin, Parfum, Disodium EDTA, Citronellol, Geraniol, Limonene, Linalool

Moja opinia:
Balsam generalnie nie jest zły. Szybko się wchłania ze względu na dosyć lekką konsystencję, choć nie można powiedzieć, że jest rzadki. Co mi jednak bardzo w tym balsamie przeszkadza to zapach, ponoć pomarańczowy. Niestety, zapach jest bardzo drażniący, mocno chemiczny. Używanie tego balsamu jest dla mnie męką. Co więcej, trzeba go zużyć w ciągu 6 miesięcy od daty otwarcia. Spieszę się, ale chyba mi się nie uda :P



Wracając do właściwości pielęgnacyjnych, to balsam nawilża na miarę swoich możliwości, wygładza skórę. Nie jest to jednak głębokie nawilżenie. Nie lepi się, ale nie zauważyłam nawilżenia trwającego 24 godziny (jak to obiecuje producent). 


Co ciekawe, czytałam wiele pozytywnych opinii o tym kosmetyku. Skusiłam się ze względu na ten wychwalany piękny, cytrusowy zapach. Żałuję, że nie możecie sprawdzić przez Internet jak pachnie. Balsam ma energetyzować, ale jak dla mnie zapach jest nie do wytrzymania. 

Może zaliczacie się do grona fanek tego balsamu? A może ja trafiłam na wybrakowany egzemplarz...
Rimmel, Wonder`full Mascara with Argan Oil

Rimmel, Wonder`full Mascara with Argan Oil


Bariera została przełamana, dlatego dzisiaj monotematycznie - znów będziecie mogli przeczytać o tuszu do rzęs. Tym razem innej znanej marki - Rimmel. Czy jestem zadowolona? Przekonajcie się sami. 



Rimmel, Wonder`full Mascara (Tusz do rzęs z olejkiem arganowym)
Pojemność: 11 ml
Dostępność: szafy Rimmel w drogeriach
Cena: ok. 30 zł


Opakowanie:
Opakowanie w kolorze brązu wygląda dość elegancko - oryginalny kształt przyciąga uwagę.



Moja opinia:
Dość długo zwlekałam z recenzją tej maskary, ale w końcu się odważyłam :) A wszystko dlatego, że tusz Wonder`full nie zauroczył mnie. Pierwszy problem, z jakim się spotkałam to kwestia wymiarów silikonowej szczoteczki. Na poniższym zdjęciu widzicie, że jest dość duża. W zasadzie to największa szczoteczka, z jaką miałam do czynienia w maskarze. Nie ma takiej możliwości, żeby przy moich zdolnościach się nią nie upaćkać. Po drugie, sam koniuszek szczoteczki jest pozbawiony włosków, co znacznie utrudnia malowanie krótszych rzęs.



Być może jakiś efekt jest widoczny, ale to nie to. Tuszowanie rzęs zajmuje mi dwa razy więcej czasu od kiedy używam tej maskary. Choć wydaje się, że na szczoteczce jest jeszcze dość sporo kosmetyku, to po nałożeniu na rzęsy, zastyga on, powiedziałabym w mało efektywny sposób, pozostawiając grudki. Co ciekawe, maskara wręcz znika w ciągu dnia. Nie ma więc problemów z demakijażem tego, co szczęśliwie pozostało do wieczora. Zdjęcia przedstawiają moje oko w różnym świetle, ale to nadal te same oczy :) Na zdjęciach widzicie dwie warstwy tuszu.



Spodziewałam się czegoś innego, być może oczekiwałam zbyt wiele. Ale maskara, która zawiera olejek arganowy i ma sprawiać, że rzęsy są bardziej elastyczne powinna chyba nieco inaczej prezentować się na rzęsach. Maskara ładnie rozdziela rzęsy, ale czym więcej warstw nałożymy, tym rozdzielenie jest na gorszym poziomie. 

Może u Was ta maskara sprawdziła się lepiej? Dajcie znać w komentarzach :)

Maybelline - maskara Lash Sensational

Maybelline - maskara Lash Sensational


Witajcie!
Dzisiaj, po raz pierwszy na moim blogu, pojawia się recenzja tuszu do rzęs. Zdjęcia nie są idealne, nie tylko ze względu na moje umiejętności, ale również dlatego, że tusz ma specyficzną szczoteczkę. Niemniej jednak być może ktoś zastanawia się nad zakupem tej maskary. Nie widziałam jeszcze zbyt wielu opinii na jej temat, a według mnie tusz jest godny uwagi. I to bardzo. Ale przechodząc do rzeczy...



Maybelline, tusz do rzęs Lash Sensational
Pojemność: 9,5 ml
Dostępność: drogerie
Cena: ok 30 zł


 Opakowanie:
Typowe dla Maybelline - pękaty pojemniczek o pojemności 9,5 ml w kolorze perłowego, nieco brudnego różu. 

 
Moja opinia:
Na wstępie powiem, że tusze Maybelline się u mnie nie sprawdzają, nie licząc Colossal Cat Eyes. Chodzi tutaj o kształt szczoteczki, czym bardziej jest wygięta, tym lepiej zachowują się moje rzęsy. Dlatego gdy zobaczyłam szczoteczkę Lash Sensational, miałam przeczucie, że może się u mnie sprawdzić.




Na zdjęciu (jeśli się dobrze przyjrzycie) zauważycie, że silikonowa szczoteczka posiada dwa rodzaje włosków i jest specyficznie wygięta. Producent zaleca, by najpierw użyć włosków krótszych, a potem by przeczesać rzęsy dłuższą stroną szczoteczki. Szczoteczka przypomina mi tę, którą znajdujemy w maskarze Loreal False Lash Wings.



Faktycznie obietnice producenta są spełnione, tusz dociera do nawet najkrótszych rzęs, unosi je i doskonale podkreśla. Jedyny zarzut, jaki mogę mu postawić: lekko skleja rzęsy. Wydaje mi się jednak, że wynika to z faktu, że używam go dość krótko (niecały miesiąc) i jest go jeszcze zbyt dużo. Moje rzęsy są jak firanki, nie mogę przestać na nie patrzeć. Tusz nie osypuje się w ciągu dnia, bez problemu zmywa się micelem z Garniera. Co mnie jeszcze zszokowało to "czarność" tego tuszu. Z całą stanowczością mogę stwierdzić, że jest to głęboka czerń. Zauważalne jest również wydłużenie. Efekty możecie zobaczyć poniżej.

Na zdjęciach widzicie jedną warstwę tuszu, nigdy nie nakładam dwóch warstw (chyba że tusz sobie nie radzi). Myślę jednak, że po nałożeniu kolejnej warstwy efekt byłby mocniejszy. Trzeba jednak uważać, bo maskara może sklejać rzęsy.

Liczę na to, że producent nie wycofa tego tuszu. Parę lat temu znalazłam swój ideał (Maybelline Lash Stiletto), niestety, teraz nie jest już nigdzie dostępny. Jednym słowem: polecam!! Dawno nie byłam tak zadowolona z maskary :D
Znacie? Jakie są Wasze doświadczenia z tą maskarą?
Wibo, Glossy Temptation, Pomadka do ust nr 3

Wibo, Glossy Temptation, Pomadka do ust nr 3


Miałam kiedyś kilka szminek, ale zużycie ich do końca było dla mnie nie lada wyzwaniem. Niedawno rozpoczęłam swój powrót do przeszłości, to znaczy znów przerzuciłam się na szminki. By jednak zbytnio nie obciążać swojego budżetu (myślałam, że znów będę mieć problem z malowaniem się), wskoczyłam do Rossmanna po osławioną szminkę Wibo. Padło na małe cudeńko o numerze 3. Jak się skończył mój romans z tą szminką, przeczytanie poniżej. 




Wibo, Glossy Temptation, Pomadka do ust nr 3
Cena: ok. 8-9 zł
Pojemność: 4 g
Dostępność:  Rossmann, www.wibo.pl

Opakowanie:
Jest dość zgrabne, powiedziałabym. Czarne, eleganckie, wytrzymałe.



Moja opinia:
Muszę z czystym sumieniem przyznać, że zakochałam się w tej szmince. Kolor jest po prostu obłędny. Pomyślicie sobie, że postradałam zmysły, ale mój wielki comeback do szminek uważam za jak najbardziej udany. 




Zalety tej niepozornej szminki są następujące:
  • bezproblemowa aplikacja - szminka gładko sunie po ustach, po kilku użyciach doszłam do takiej wprawy, że nie bałam się już nakładać jej bez pomocy lusterka,
  • kolor bardzo przypadł mi do gustu - jest to róż - uroczy i dziewczęcy odcień, który naturalnie się błyszczy,
  • szminka nie wysusza ust, ale pielęgnuje je, nieco nawilża, daje efekt "mokrych ust",
  • utrzymuje się stosunkowo długo, szminka pozostaje na moich ustach 4 godziny. Choć jestem laikiem szminkowym, uważam, że to całkiem niezły wynik. Szminka wtapia się w usta, zabarwiając je delikatnie (kolor możecie zobaczyć poniżej, jednak jest trochę przekłamany, w rzeczywistości pomadka jest delikatniejsza),
  • schodzi równomiernie, nie podkreśla suchych skórek, nie waży się,
  • jest tania jak barszcz i dostępna w każdym Rossmannie (choć ciężko trafić egzemplarz, który nie był "testowany", mimo że są dostępne testery).



Ja jestem zupełnie zachwycona i zakochana w tej szmince. I mam ochotę na więcej  :) Romans przerodził się w miłość :D Miałyście do czynienia z tą pomadką? Jeśli nie to jeszcze zdążycie kupić ją przed walentynkami :)

Dostępne kolory możecie podejrzeć tutaj.

Ps Miałam wielkie trudności z uchwyceniem prawdziwego koloru, szminka wpada bardziej w róż niż we fiolet, jest delikatniejsza niż na zdjęciu powyżej.
Garnier, Czysta Skóra Active, Żel do twarzy odblokowujący pory

Garnier, Czysta Skóra Active, Żel do twarzy odblokowujący pory


Witajcie! Do recenzji tego kosmetyku zabierałam się dość długo, bo sama nie wiedziałam, jak go oceniać. Mowa o żelu do mycia twarzy marki Garnier. Jak wypadł przeczytacie poniżej.






Garnier, Czysta Skóra Active, Żel do twarzy odblokowujący pory

Dostępność: wszelkie drogerie
Cena: ok. 15 zł
Pojemność: 200 ml


Opakowanie:
Żel kupujemy w bardzo wygodnym opakowaniu, bo z dozownikiem, dzięki któremu kosmetyk jest bardzo wydajny. Jedno naciśnięcie i na naszej dłoni pojawia się ilość produktu wystarczająca do umycia całej twarzy .


Obietnice producenta:



Skład:



Moja opinia:
Żel jest dość rzadki i ma niebieskawe zabarwienie. Delikatnie się pieni, ale oczyszcza skórę znakomicie, lekko ją wysuszając. Może lepsze byłoby stwierdzenie matując, sama nie wiem. Nie mamy tutaj jednak do czynienia z uczuciem ściągnięcia, chociaż dawka nawilżenia po jego użyciu będzie konieczna. Gdy używam żelu mam wrażenie, że lekko chłodzi moją twarz.

Zapach żelu podlega ocenie indywidualnej. Dla mnie jest to powiew świeżości i czystości, jednak wiem, że niektórym taki mentolowy powiew będzie kojarzył się ze specyfikami do mycia łazienki. Warto jednak dodać, że zapach nie utrzymuje się na skórze.  



Moim zdaniem żel będzie idealny dla osób z cerą tłustą. Moja dość wrażliwa cera, ostatnio jeszcze bardzo sucha, nie nadaje się do częstego oczyszczania za pomocą tego kosmetyku. Dlatego używam go, gdy mam wrażenie, że potrzebuję silnego odświeżenia. Trzeba dodać, że żel jest bardzo wydajny i wystarczy na bardzo długo, nawet jeśli będziecie używać go częściej niż ja. Nie potrafię stwierdzić, czy niweluje niedoskonałości, ponieważ z takim problemem borykam się dość rzadko. 

Podsumowując, podkreślę raz jeszcze, że żel będzie idealny dla osób, które mają cerę tłustą, o ile zapach nie będzie im przeszkadzał :) 

Isana, Winterdusche Pinguin (Zimowy żel pod prysznic)

Isana, Winterdusche Pinguin (Zimowy żel pod prysznic)


Pewnie nie będzie to zbyt odkrywcze, gdy powiem, że mamy zimę. W mojej miejscowości spadł śnieg, co w zasadzie mnie cieszy, ponieważ nie muszę wychodzić z domu :) Jakiś czas temu wybrałam się jednak do Rossmanna i moim oczom ukazał się mały słodki pingwinek - zimowy żel pod prysznic z edycji limitowanej Isany. 



Isana, Winterdusche Pinguin (Zimowy żel pod prysznic)
Dostępność: Rossmann
Pojemność: 300 ml
Cena: 2,99 zł (2,59zł)


Opakowanie:
Opakowanie żelu jest typowe dla wszystkich produktów myjących Isany. Nie ma problemu z jego otwarciem, nie zacina się, nie łamie paznokci, stabilnie stoi, nawet do góry dnem. 

Obietnice producenta:



Zapach i konsystencja:
Żel jest kremowy i pachnie... tak inaczej. Producent twierdzi, że żel zawiera w sobie ekstrakty z wanilii, jednak ja ich nie wyczuwam, choć może... Na pewno nie przeważają :) Zapach nie utrzymuje się na skórze.

Skład:



Moja opinia:
Trzeba przyznać, że opakowanie żelu przyciąga uwagę. Słodki pingwinek cieszy oko. Warto go kupić chociażby ze względu na opakowanie, ponieważ moim zdaniem żel nie różni się niczym od innych żeli Isany. Dobrze myje, jest tani i stosunkowo wydajny. Nie pozostawia wysuszonej skóry po kąpieli. 



Spełnia więc swoje podstawowe zadanie w 100%. Jest to kolejna poprawna propozycja Isany, której niewielka cena zaprasza do zakupu.

Czy już się skusiłyście?