Biolaven organic, krem do twarzy na dzień

Biolaven organic, krem do twarzy na dzień


Witajcie po dość długiej przerwie. Ostatnio marzę o tym, żeby wydłużyć dobę. Zajęłam się dokształcaniem po pracy i nie mam już na nic czasu. Ale lubię się uczyć, więc liczę, że wyjdzie mi to na dobre :) Lubię też naturalne kosmetyki, dlatego z wielkiej paczki, którą wygrałam na blogu CosmetiCosmos szczególnie upodobałam sobie krem do twarzy na dzień marki Biolaven. I choć nie jestem fanką lawendowych aromatów, to chciałam sprawdzić czy Biolaven zauroczy mnie tak samo jak Sylveco. 

biolaven-krem-na-dzien, krem-lawendowy
Jeśli miałabym wskazać mój ulubiony ostatnio kolor, to zdecydowanie byłby to fiolet. Opakowania kosmetyków Biolaven zawierają właśnie drobny akcent tej barwy. Połączenie fioletu z uniwersalną bielą sprawia, że opakowanie przyciąga moją uwagę. Lubię takie proste, nieprzesadzone opakowania. W końcu to zawartość ma grać pierwsze skrzypce, ma królować. Opakowanie to jedynie dodatek. 
biolaven-krem-na-dzien, krem-lawendowy
Konsystencja kremu jest całkiem lekka, ale zdaje się być treściwa. W końcu w składzie znajdziemy olejek z pestek winogron, ksylitol czy mocznik. Krem Biolaven na dzień ma za zadanie nawilżać i chronić skórę twarzy. I spisuje się w tym temacie bardzo dobrze. Początkowo obawiałam się, że zimą może mi taka ochrona nie wystarczyć. Jednak okazało się, że krem całkiem przyjemnie nawilża skórę twarzy
 biolaven-krem-na-dzien, krem-lawendowy
Muszę nadmienić, że krem wchłania się momentalnie i nie pozostawia na skórze olejkowej warstewki. Ja nie jestem jej przeciwna, ale wiem, że są osoby, które niekomfortowo czują się z "tłustą" buzią. Skóra twarzy po użyciu tego kremu staje się niebywale gładka, chciałoby się jej dotykać i dotykać :)
Nie wiem natomiast, jak nasz lawendowy krem zachowuje się z makijażem. 
 biolaven-krem-na-dzien, krem-lawendowy
Co do zapachu kremu to sama nie wiem jak go ocenić :P Wyczuwam tutaj ziołowe klimaty - lawenda (której fanką wciąż nie jestem) jednak króluje. Z czasem przyzwyczaiłam się do zapachu, ale dla mnie nie jest on najbardziej przyjemny. Chociaż daleko mu do typowych ziołowych śmierdziuszków. Wiadomo, zapach to kwestia indywidualna. Lawenda z natury ma jednak działanie odprężające i łagodzące.
biolaven-krem-na-dzien, krem-lawendowy
Minusy, które dostrzegam w tym momencie to wydajność oraz fakt, że krem lubi zbierać się w zakrętce. Na stronie producenta krem kosztuje obecnie dokładnie 25,83zł. Myślę, że za krem o naturalnym składzie nie jest to cena zbyt wygórowana. Pamiętajcie, że na stronie Sylveco znajdziecie również słowniczek zawierający wszystkie składniki wykorzystywane w produkcji kosmetyków tej marki.
biolaven-krem-na-dzien, krem-lawendowy
Zdecydowanie mogę polecić Wam ten krem (zwłaszcza jeśli lubicie lawendę). Nawilża skórę wystarczająco i uelastycznia ją :) Gładkość gwarantowana.
biolaven-krem-na-dzien, krem-lawendowy

Chętnych zapraszam również na recenzję mega wydajnego kremu brzozowego z betuliną Sylveco. Genialnie sprawdza się podczas mrozów.
Błyszczyki: Moov Dreamy i Avon Pink Watermelon

Błyszczyki: Moov Dreamy i Avon Pink Watermelon


Cześć!

Mam wrażenie, że ostatnio błyszczyki do ust odeszły trochę do lamusa. Prym wiodą matowe szminki, nawet te w odważnych kolorach. Ja przyznaję, że choć maty naprawdę przypadły mi do gustu, to nigdy nie zrezygnowałam z błyszczyków w swojej kosmetyczce. Lśniące usta zdecydowanie dopełniają cały makijaż, szkoda tylko, że zima za pasem i schowam się w szaliku :) Nawet jeśli nie przepadacie za błyszczącymi ustami, to zapraszam Was na prezentację dwóch błyszczyków, których mam okazję używać. 

Moov, Dreamy (5,5g)

moov-blyszczyk, blyszczyk-z-drobinkami
Jako pierwszy zostanie wzięty pod lupę tajemniczy błyszczyk Moov. Seria all that glitters zawiera 9 odcieni błyszczyków z mieniącymi się drobinkami. Ja posiadam odcień dreamy - jest to bardzo jasny kolor, taki nieco "mroźny". Obawiałam się, że będę wyglądać w nim trupio, ale całkiem fajnie współgra z moim typem urody.

moov-blyszczyk, blyszczyk-z-drobinkami

Drobinki zatopione w kosmetyku optycznie powiększają usta, ale nie wyglądają tandetnie. Co ważne, błyszczyk nie wysusza ust. Utrzymuje się na ustach standardowo, jak to błyszczyk - jakieś 2-3 godziny, jeśli nie będziemy w tym czasie pić ani jeść. Zapach błyszczyku kojarzy mi się z zapachem syropu na kaszel, który w dzieciństwie podawała mi mama, gdy byłam chora :P I nie jest to skojarzenie najbardziej pozytywne. Aplikator w przypadku obu błyszczyków jest bardzo wygodny. Marka Moov jest dostępna jedynie w Kontigo, ale nie martwcie się. Producentem tego błyszczyku jest znana wszystkim firma kosmetyczna Bell. 

Avon, Pink Watermelon (6ml)

avon-pink-watermelon, avon-blyszczyki-kolory
Drugi błyszczyk Pink Watermelon Avon kupiłam ze względu na odcień. W katalogu wyglądał chyba trochę inaczej, ale i tak sam kolor przypadł mi do gustu. W rzeczywistości okazało się, że ten odcień podbija naturalny kolor moich ust. Usta wyglądają na pełniejsze, ale wciąż prezentują się naturalnie. Obietnica producenta dotycząca niesamowitego połysku została spełniona. Usta zyskują wygląd błyszczącej tafli, bez drobinek. Wiem, że nie spotkacie już Pink Watermelon w takim opakowaniu. Avon co rusz zmienia opakowania błyszczyków, ale wydaje mi się, że zawartość pozostaje ta sama. W obecnym katalogu ten kolor jest wciąż dostępny. 

avon-pink-watermelon, avon-blyszczyki-kolory
Aplikator jest ścięty, dzięki czemu aplikacja przebiega precyzyjnie i szybko. Trwałość oceniam standardowo, jak w przypadku poprzednika, 2-3 godziny. Dodam również, że z czasem usta pomalowane błyszczykiem tracą swój błysk. Ale to chyba normalne :) Opakowanie trochę się zniszczyło, ale kto by na to patrzył.

Poniżej możecie zobaczyć porównanie obu kolorów na dłoni. 
avon-pink-watermelon, moov-dreamy

A jaki jest Wasz stosunek do błyszczyków? Lubicie te przyklejone do ust włosy czy jednak nie? Dajcie znać w komentarzach :)