Lovely Gold Highlighter - perełka za grosze

Lovely Gold Highlighter - perełka za grosze


Witam Was serdecznie!

Rozświetlacz Lovely - okrzyknięty zamiennikiem Mary-Lou - znalazł się w mojej kosmetyczce, za sprawą konkursu na jednym z blogów. Znając mnie i mój makijażowy minimalizm (żeby nie powiedzieć ascetyzm) nigdy bym go nie poznała. Po prostu chyba nie lubię błyszczeć :) Jednak przełamałam się, nieudolnie nałożyłam świecący proszek na twarz i wyszłam z domu. Czynność powtórzyłam jeszcze kilka razy i jakoś już tak zostało.

lovely-gold-highlighter, lovely-rozswietlacz, tani-rozswietlacz
Opakowanie rozświetlacza jest plastikowe, może też niezbyt wyszukane, ale póki nie spadnie na płytki w łazience myślę, że da radę. Każdy wie, że nie należy oceniać książki po okładce :) Cena natomiast kształtuje się bardzo korzystnie - Gold Highlighter w Rossmannie kupicie za 9,29zł.

lovely-gold-highlighter, lovely-rozswietlacz, tani-rozswietlacz
Zaznaczę od razu, że nie mam żadnego porównania, jeśli chodzi o rozświetlacze, ponieważ Lovely Gold to mój pierwszy. Nie trzeba być jednak specjalistą, żeby widzieć efekt. Dzięki Lovely Gold czuję się jak ozłocona :) 

lovely-gold-highlighter, lovely-rozswietlacz, tani-rozswietlacz
Rozświetlacz nie wygląda tandetnie, nie jest nachalny. Tworzy na twarzy przyjemną dla oka taflę. Buzia od razu wygląda promiennie i świeżo. Dodatkowo, warto zaznaczyć, że rozświetlacz Lovely nie migruje z twarzy, nie pyli i utrzymuje się na niej cały długi dzień. Ja jestem kosmetycznym laikiem i nie musicie mi wierzyć, ale kosmetyk zbiera naprawdę dobre opinie w sieci. 

lovely-gold-highlighter, lovely-rozswietlacz, tani-rozswietlacz

Rozświetlacze Lovely są dostępne w dwóch wersjach: Gold - do twarzy o ciepłym odcieniu i Silver - do twarzy o chłodnym odcieniu. 
Znacie ten kosmetyk Lovely? Jakie są Wasze ulubione kosmetyki do makijażu za mniej niż 10 zł?
 
PS Dziś obudziło mnie piękne słońce. Niedługo wiosna, jest to bardzo pocieszające :) I już w tym tygodni idąc rano do pracy, słyszałam śpiewające ptaki. A będzie tylko lepiej. Czekam na ciepełko. 

Żel aloesowy - właściwości + recenzja żelu aloesowego Safira

Żel aloesowy - właściwości + recenzja żelu aloesowego Safira


Witajcie!

Jeśli miałabym wybrać jeden z produktów kosmetycznych, który moim zdaniem zdobył szczególną popularność w minionym roku, to byłby to (między innymi) żel aloesowy. Właściwości żelu aloesowego były już ponoć znane w Starożytności. W moim domu kiedyś rósł aloes. Babcia łamała jego liście, gdy się skaleczyłam i przykładała je do skaleczenia. Przez wiele lat nie pamiętałam o tym, jak świetnie sprawdza się ta roślina w przypadku wielu problemów skórnych - w końcu żele dostępne w aptekach czy drogeriach powstają na bazie miąższu aloesu.

zel-aloesowy-wlasciwosci, zel-aloesowy-zastosowanie

Właściwości aloesu

Miąższ aloesu w głównej mierze składa się z wody i substancji aktywnych: aminokwasów oraz witamin C, B1, B2, B3. Źródła podają, że zawiera on również takie pierwiastki jak potas, wapń, magnez, sód, fosfor, cynk, siarkę czy żelazo, a także wiele innych substancji, które pozytywnie wpływają na funkcjonowanie ludzkiego organizmu.
 

Zastosowanie żelu aloesowego

Lista zastosowań żelu aloesowego jest bardzo długa. Możemy wykorzystywać go zarówno wewnętrznie, jak i zewnętrznie. Aloes ze względu na swój skład:
  • świetnie nawilża i uelastycznia skórę;
  • sprzyja regeneracji komórek;
  • przeciwdziała powstawaniu zmarszczek;
  • ma działanie grzybobójcze;
  • rozjaśnia przebarwienia, blizny potrądzikowe;
  • przynosi ukojenie podczas wszelkich stanów zapalnych skóry (wysypki, ukąszenia owadów, zranienia, stłuczenia - przyspiesza gojenie się);
  • regeneruje mięśnie;
  • łagodzi skutki oparzeń (również słonecznych).

Wybierając żel aloesowy, należy przede wszystkim zwrócić uwagę na skład.  Jakiś czas temu przyszło mi używać żelu aloesowego marki Safira. Skład moim zdaniem nie był wystarczająco dobry. Podobno prawidłowo żel aloesowy powinien zawierać na pierwszym miejscu w składzie właśnie ekstrakt z aloesu, nie wodę czy inne substancje. Warto również zwrócić uwagę, czy żel danej marki posiada certyfikat Międzynarodowej Rady Naukowej ds. Aloesu na opakowaniu. 

Gdzie kupić najbardziej popularne żele aloesowe, możecie sprawdzić tutaj. Jednak myślę, że wiele aptek powinno mieć w swoim asortymencie tak wszechstronny produkt. 

zel-aloesowy-wlasciwosci; zel-aloesowy-zastosowanie

Opinia o żelu aloesowym Safira

Żel do ciała marki Safira (23,80zł/300ml) jest przeznaczony do codziennej pielęgnacji całego ciała. Ja jednak głównie wykorzystywałam go jako balsam nawilżający skórę. W moim odczuciu słabo jednak radził sobie z tym tematem. Faktycznie dawał uczucie ukojenia (zwłaszcza po opalaniu), ale efekt nawilżenia nie był długotrwały. Poza tym zostawiał na skórze lepką warstwę, która - choć znikała po chwili - nie zachęcała do używania.

zel-aloesowy-wlasciwosci; zel-aloesowy-zastosowanie
Skład żelu przedstawia się następująco i szczerze przyznaję, nie wzbudził mojego zaufania:

Aqua, Glycerin, Aloe Vera Barbadensis Leaf Extract, TEA, Carbomer, Disodium EDTA, Benzyl Alcohol, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, CI 47005, CI 42090, CI 15510.

Być może ja miałam zbyt duże oczekiwania, ale niestety ten żel nie przekonał mnie do siebie.

Dajcie znać, czy żel aloesowy towarzyszy Wam w pielęgnacji i w jakim zakresie.

AA Ethnic Beauty Himalayan Ritual krem do rąk

AA Ethnic Beauty Himalayan Ritual krem do rąk


Cześć!

Dawno temu ciągle zadawałam sobie pytanie: jak dbać o dłonie? Sucha skóra rąk nie wygląda korzystnie. Jak każda z nas marzyłam o zadbanych dłoniach. Postanowiłam więc kategorycznie, że będę częściej sięgać po krem. To okazało się strzałem w dziesiątkę. Potrzebowałam większej regularności ze względu na fakt, że często miałam styczność z wodą. Skóra otrzymywała zbyt małą dawkę nawilżenia. Dziś moje dłonie już nie straszą, a ja nie wyobrażam sobie mojego kosmetycznego życia bez kremu do rąk :)

aa-himalayan-ritaul-krem-do-rak, aa-ethnic-beauty
Seria AA Ethnic Beauty pojawiła się stosunkowo niedawno na rynku i już zdążyła przyciągnąć moją uwagę. Poznałam już balsam do ciała Himalayan Ritual, a teraz nadszedł czas na krem do rąk. Wygląd całej linii przywodzi na myśl egzotyczne wakacje i kojarzy się bardzo pozytywnie. Krem pachnie tak jak balsam do ciała - kwiatowo, ale nie można powiedzieć, że jest to zapach banalny i przewidywalny. 

aa-himalayan-ritaul-krem-do-rak, aa-ethnic-beauty

Krem-maska Ethnic Beauty ma z założenia regenerować skórę dłoni. Wchłania się bardzo szybko, co jest zasługą lekkiej konsystencji. Natłuszcza dłonie, nadając im zdrowy wygląd (przyznaję, że tak jakoś przyjemnie się błyszczą po nałożeniu kremu).

Skład:
Aqua, Glycerin, Paraffinum Liquidum, Ethylhexyl Stearate, Glyceryl Stearate, PEG-100 Stearate, Cetearyl Alcohol, Butyrospermum Parkii Butter, Oryza Sativa Bran Oil, Glycine Soja Oil, Centella Asiatica Leaf Extract, Ozonized Oryza Sativa (Rice) Callus Culture, Adansonia Digitata Seed Oil, Dimethicone, Oenothera Biennis Oil, Bambusa Vulgaris Shoot Extract, Perilla Ocymoides Seed Oil, Allantoin, Tocopheryl Acetate, Palm Kernel Glycerides, Squalane, Behenyl Alcohol, Palmitic Acid, Stearic Acid, Panthenol, Lecithin, Cetyl Alcohol, Lauryl Alcohol, Myristyl Alcohol, Ceramide NP, Cera Microcristallina, Propylene Glycol, Butylene Glycol, Sodium Polyacrylate, Dicaprylyl Carbonate, Phenoxyethanol, Trideceth 6, Polyglyceryl-3 Caprate, Ethylhexylglycerin, Synthetic Fluorphlogopite, Parfum, CI 77491
Źródło: kosmetykiaa.pl

Gdy używam kremu regularnie nie muszę się martwić o suche skórki wokół paznokci. Nawilżenie jest jeszcze wyczuwalne po kilkukrotnym myciu rąk. Nie spodziewałam się, że tak lekki krem będzie tak długo utrzymywał dłonie w tak dobrej kondycji. Krem Himalayan Ritual AA Ethnic Beauty na pewno kupicie w Rossmannie za niecałe 10 zł. Skład możecie sobie przeanalizować, ale naturalny nie jest :)

Dajcie znać czy lubicie kremować dłonie i jak o nie dbacie zimą. 

Zachęcam Was również do odwiedzenia recenzji balsamu do ciała Himalayan Ritual.  
The Body Shop Wild Argan Oil Scrub + garść noworocznych przemyśleń

The Body Shop Wild Argan Oil Scrub + garść noworocznych przemyśleń


Witajcie!

The Body Shop to marka kosmetyczna, do której wzdychałam dłuższy czas. W końcu jednak sklep stacjonarny The Body Shop pojawił się w łódzkiej Manufakturze i przestałam tylko wzdychać :) Niedawno przypomniałam sobie również, że przecież miałam już okazję poznać trzy kosmetyki z linii arganowej The Body Shop: peeling, żel pod prysznic oraz masło. Nigdy jednak moje recenzje tych kosmetyków nie ujrzały światła dziennego, ponieważ nie zamieściłam ich na blogu. Czasem mam taką niechlubną tendencję do odkładania rzeczy na Święte Nigdy. Czas to zmienić.

the-body-shop-argan, peeling-the-body-shop
Linia arganowa The Body Shop (link afiliacyjny) pachnie w moim odczuciu dość intensywnie. Zapach całej serii jest mieszanką słodkości, egzotyki, olejku arganowego i czegoś czego nie potrafiłam nazwać. Sama zaakceptowałam ten zapach, ale moich domowników przyprawiał o ból głowy ze względu na dużą intensywność. Teraz, gdy sobie o nim przypomnę mam wrażenie, że tak pachnie luksusowe, zadbane ciało, wygrzane w słońcu Maroka :) 

the-body-shop-argan, peeling-the-body-shop
Peeling, a dokładniej scrub Wild Argan Oil to delikatny zdzierak. Drobinki zatopione w dość gęstym żelu subtelnie masowały moją skórę. Dla mnie jest to jak najbardziej w porządku, ponieważ nie lubię ostrych drobinek w peelingach. Przyznacie jednak, że 50 ml to bardzo mało. Dlatego oszczędnie sobie z nim poczynałam, ale i tak skończył się zbyt szybko. Skóra po użyciu peelingu pachniała jeszcze całkiem długo, była gładka i nieprzesuszona. Na skórze nie zostawało również nieprzyjemne uczucie lepkości.

wild-argan-oil-the-body-shop, the-body-shop-argan, peeling-the-body-shop
W zasadzie tak niewielkie opakowanie pozwoliło mi jedynie na skosztowanie możliwości The Body Shop. Dziś, kiedy mam stacjonarny dostęp do kosmetyków tej marki, mogę poznać inne linie i mam zamiar to uczynić. Nie mówię, że The Body Shop zawróciło mi w głowie, ponieważ uważam, że na rynku dostępnych jest wiele kosmetyków w niższych cenach, które działają równie dobrze. Ale trzeba spełniać swoje zachcianki :)

Zauważyłam ostatnio, że lubię sobie odmawiać przyjemności. Wszystko tłumaczę brakiem czasu, pieniędzy i dążeniem do minimalizmu. Efekt jednak jest taki, że robię jedynie rzeczy, które muszę, bo nawet odrobina szaleństwa nie przystoi osobie dorosłej. A moje ulubione ostatnio stwierdzenie to "nie mam czasu". Nie chcę Was tutaj zalewać swoimi negatywnymi przemyśleniami, ale może Wy też stoicie przed jakimiś dylematami. Powiedzcie mi, jak znajdujecie czas zupełnie dla siebie? Czy przychodzi Wam to łatwo? 
Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru :) 

Maseczki Balea - mój pierwszy potrójny raz z marką Balea

Maseczki Balea - mój pierwszy potrójny raz z marką Balea


Witajcie cieplutko :) 
Ciepło nam się dzisiaj przyda, bo zima pokazała swoje prawdziwe oblicze. Najchętniej w ogóle nie opuszczałabym mieszkania, ale niestety, trzeba pracować... Przeglądając folder ze zdjęciami na bloga, przypomniałam sobie o maseczkach Balea, które miałam okazję używać w ubiegłym roku. Balea to dla mnie zupełnie niepoznana marka i chyba też powinnam dodać ją do zestawienia marek marzeń, które przedstawiłam Wam ostatnio. Na przekór zimowej aurze zapraszam Was na recenzję trzech masek do twarzy (spójrzcie, jakie mają kolorowe i przyjemnie dla oka opakowania, od razu człowiekowi przypomina się lato :D).
balea-maski, maski-z-dm, niemieckie-maski

Trzy maski - trzy różne działania i trzy różne opinie. Co je łączy to opakowanie - 2 saszetki zawierają po 8ml kosmetyku. Cena w drogeriach online waha się od 3 do 6 zł. 

balea-maski, maski-z-dm, niemieckie-maski
Zacznę od pierwszej z nich - maski peel off, która najmniej przypadła mi do gustu. W składzie bardzo wysoko znajdziemy alkohol, toteż po otwarciu opakowania "uderzył" mnie wręcz mocno alkoholowy aromat. Przyznaję, że ze sporą obawą nakładałam to żelowe cudo na twarz, wyczekując tylko podrażnienia razy milion. Nic takiego jednak nie miało miejsca, chociaż przyznaję, że zmyłam ją bardzo szybko, ponieważ zaczęły szczypać mnie oczy. 
Niestety, zdjęcie maski było dość utrudnione - tak naprawdę zdjęłam ją w strzępach ze swojej twarzy, przeklinając w duchu swoją ciekawość/głupotę :P Być może ja też jestem tutaj winna, bo nie potrafiłam nałożyć jej równomiernie, przez co również nierównomiernie zastygała. Niemniej nie będę Wam polecać tej maski. 

balea-maski, maski-z-dm, niemieckie-maski
Druga maseczka "moment szczęścia" już bardziej przypadła mi do gustu. Fajnie nawilżyła moją skórę, choć przyznaję, że nie za długo cieszyłam się efektem nawilżenia. Skóra twarzy stała się gładka i przyjemna w dotyku. 

Zmywanie brzoskwiniowej maski przebiegało bez problemów. I faktycznie poczułam szczęście przez moment. Maseczka przeznaczona jest dla skóry normalnej i taka skóra faktycznie może być zadowolona z jej działania.


balea-maski, maski-z-dm, niemieckie-maski
Ostatnia maseczka przypomniała mi, że jakieś dwa lata temu poznałam jogurtową maseczkę marki Rival de Loop. Podobieństwo Rossmannowskiej maski i maski Balei jest uderzające. Truskawkowo-jogurtowa wersja Balei sprawiła, że moja skóra naprawdę się odprężyła. 
Piętnaście minut po nałożeniu maski tak naprawdę nie miałam już czego zbierać z twarzy. Praktycznie cały kosmetyk się wchłonął, pozostawiając moją skórę w dobrej kondycji - nawilżoną, wygładzoną i promienną. Byłam w szoku jak sprawnie i szybko zadziałała ta maska. Pachniała przyjemnie, oczywiście truskawkami. Zdecydowanie faworytka spośród testowanych przeze mnie trzech wersji.


Jak widzicie, te trzy maski sprawdziły się u mnie zupełnie różnie. Najbardziej zadowolona jestem z wersji truskawkowo-jogurtowej. Gdyby nie utrudniona dostępność kosmetyków tej marki w Polsce, kupiłabym ją po raz kolejny. Myślę, że znów skuszę się na jogurtową maskę Rival de Loop dostępną w Rossmannie, by przekonać się, jak sprawdzi się u mnie teraz. 

Dajcie znać, jakie kosmetyki Balea polubiłyście, a co nie przypadło Wam do gustu. Chętnie dowiem się, jakie kosmetyki polecacie.
Życzenia + kosmetyczne marki marzeń

Życzenia + kosmetyczne marki marzeń


Witajcie Kochani w Nowym Roku! Dziś chciałabym rozpocząć od życzeń dla Was. Niech 2017 rok przyniesie Wam spełnienie marzeń, masę sukcesów i jak najwięcej ciekawych wyzwań. Niech dzieje się u Was dużo dobrego, byście w dobrych nastrojach mogli wejść w kolejny rok. Czas pędzi nieubłaganie, nie będę odkrywcza, mówiąc to. Styczeń zapowiada się dla mnie mega pracowicie. Nie będę ukrywać, że jest i będzie mnie na blogu mniej. Jednak na pewno ukaże się post z podsumowaniem minionego roku. Nigdy nie siliłam się na zbędne słowa. Jednak teraz czuję, że taki post jest mi potrzebny. 


Ten blog to moje małe miejsce - nie jest idealny, ciągle próbuję się uczyć - ale jest mój i tego się nie wyprę :) Mam sporo nowych pomysłów, ale słabo się organizuję ostatnio i mam wrażenie, że stoję w miejscu. Macie czasem takie odczucie? Że zrobiliście wiele, ale okazało się, że to wszystko nie miało sensu? Ja mam ostatnio wiele gorzkich przemyśleń. Próbuję walczyć z wiatrakami, zamiast skupić się na tym co ważne. Potrzebuję odnaleźć równowagę (modne ostatnio słowo) w życiu prywatnym i zawodowym. 

Postanowiłam rozpocząć Nowy Rok maleńką listą życzeń. Będzie to krótkie przedstawienie marek kosmetycznych, które chcę poznać w 2017 roku. 

Na pierwszy ogień wybrałam Resibo. Podoba mi się już sama misja marki, a mianowicie zachowanie równowagi. Szukam jej w życiu, a kosmetyki też są częścią mojego życia, więc idealnie to ze sobą koreluje :) Chciałabym poznać słynny krem pod oczy czy olejek do demakijażu. Co mnie również osobiście przyciąga to swoisty minimalizm marki i realne obietnice :) 
https://resibo.pl/kategoria/17/kosmetyki-resibo  
Ponadto marzy mi się odkrycie kosmetyków Stenders - piękne zapachy, które docierają do mojego nosa, gdy mijam ten sklep w galeriach handlowych zdecydowanie zachęcają do poznania marki. Nie muszę chyba dodawać, że mocno interesuje mnie nowa żurawinowa linia. 

 
Chciałabym również odkryć polską markę Apis. Czytałam już kilka pozytywnych recenzji kosmetyków Apis i chętnie przyjrzę się im bliżej. Widziałam, że parę produktów dostępnych jest w aptece internetowej, w której często robię zakupy. Firma Apis działa na polskim rynku od 28 lat, a w dodatku to firma rodzinna. W swoim kosmetycznym portfolio posiada prócz żurawinowej linii, także arbuzową serię. Zaciekawieni? 

 

Jako kosmetyczny zacofaniec chętnie poznam również azjatyckie cudeńka kosmetyczne. Opakowania wielu tych kosmetyków są genialne, a i na działanie podobno nie można narzekać. Holika Holika czy Mizon to dwa moje pierwsze skojarzenia, jeśli chodzi o kosmetyczną branżę z Dalekiego Wschodu. Sama nie wiem od czego zacząć, ale kremy Mizon to chyba będzie dobry wybór?



Postanowiłam ograniczyć się do kilku marek tak, by realnie móc spełnić swoje zachcianki. Rok dopiero się zaczął, a postanowień na pewno będzie z każdym miesiącem przybywać :) Chętnie przeczytam, jakie są Wasze kosmetyczne marzenia. Dajcie znać w komentarzach. Czekam na nie z niecierpliwością!